I przyszła pora na opisanie ostatniego już z limitowanej edycji Ballerina Backstage błyszczyka.
Kolor- modny pomarańcz, jednak na ustach trzeba nałożyć grubszą warstwę, aby był kolor dobrze widoczny. Sądzę, że nikt sobie krzywdy nim nie zrobi. Na opakowaniu widnieje obietnica producenta o zniewalającym błysku i zostaje ona spełniona.
Konsystencja i aplikator- dobrze się nakłada, nawet grubsza warstwa dobrze wygląda. Aplikator spisuje się bardzo dobrze, równomiernie można nałożyć nim produkt.
Drobinki- są niewielkie, jednak nie czuć ich na ustach
Polecam!
Uroczy kolor, myślałam jednak, ze będzie bardziej pomarańczowy :).
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam. Szukam czegoś pomarańczowgo(to mój kolor), jednak nic mi się ciekawego w oczy jeszcze nie rzuciło. Ale znajdę :-)
OdpowiedzUsuńMasz przepiekne usta!!! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :) usta jak usta
OdpowiedzUsuńWłaśnie to mi się pierwsze rzuciło w oczy- boski kształt ust- takie serce. To nie są usta jak usta- podobne miała Marilyn Monroe i rzadko kiedy się zdarzają.
OdpowiedzUsuńZapomniałam jeszcze dodać, że w tym kolorze spośród trzech z Balleriny jest Ci najbardziej do twarzy (ust?).
OdpowiedzUsuńMademoiselle- zawstydzasz mnie:) Nigdy mi ich kształt nie kojarzył się z Marlin.
OdpowiedzUsuń