11:07

Indigo Strawberry Milk, Natalia Siwiec lato 2017

Indigo Strawberry Milk, Natalia Siwiec lato 2017
Truskawki to zdecydowany symbol lata. Pięknie czerwone, lśniące i kuszące. Ja je najbardziej lubię ze śmietaną i cukrem lub z mieszane z mlekiem w formie koktajlu. I tę właśnie ostatnią pozycję Indigo wraz z Natalią Siwiec wykorzystało jako inspirację do lakieru Strawberry Milk. Z jakim skutkiem?



Kusząca nazwa i bardzo delikatny lakier. Taki prosty i kolejny uniwercjalny kolor. Jednak mimo całej zwykłości zbiera komplementy. Zebrałam za niego dużo komplementów. A i dobrze się czułam mając nim pomalowane paznokcie podczas ważnego spotkania. Jak dla mnie to kolejny lakier, który zawsze i wszędzie pasuje- ślub, rozmowa o prace, spotkanie z szefem czy kawa z przyjaciółką. Jest to bardzo jasny delikatny róż. Na moich zdjęciah widzieć dwie warstwy, chociaż jednak polecam nałożenie trzech by jednak zyskać lepsze krycie.



19:00

Lush Rosy Cheeks

Lush Rosy Cheeks
Wiecie, maseczki to podstawa mojej pielęgnacji. Opowiadałam Wam, że już jako kilkuletnie dziecko chciałam ich używać. Ah ta glinka nałożona w cichej tajemnicy przed wszystkimi w wieku kilku lat ;) wtedy trochę mnie popiekła, a dziś glinki kocham szczerą, kosmetyczną miłością. I mam nawet taką jedną, do której wciąż wracam. I dziś chcę Wam powiedzieć o niej kilka słów. Moi Drodzy- oto Rosy Cheek od Lush. Już chyba stały gość mojej łazienki. Mój mały sekret i wybawca.



Uwielbiam to jak przyjemna jest moja skóra po jej uzyciu- gładka, czysta i w idealnej kondycji. Wszystkie podrażnienia znikają jak za dotknięcem magicznej różdżki. Wszystkie zaczerwienienia są złagodzone.  Do tego jej różany zapach jest idealie wyważony- ani za cięzki, ani zbyt mocny.


Ja wiem, że maski można robić samemu, zmieszać glinkę z wodą różaną i tak też kiedyś robiłam. Teraz jednak doceniam wygodne i szybkie rozwiązania. Nic nie trzeba mieszać, maska a zawsze idealną konsystencję, świetnie się nakłada.



Polecam!


12:35

Lush T'eo

Lush T'eo
Jakiś czas temu zaprezentowałam wam pierwszy z dezodorantów Lush Aromaco <link tutaj> już wtedy zaznaczyłam, że opowiem wam o drugim gagatku tej firmy, który polubiłam bardziej. I dziś nadszedł ten dzień.


Pierwsza różnica jest w konsystencji. Jest to natyerspirant w twardej kostce, która mimo wszystko dobrze rozprowadza produkt tam gdzie trzeba. Chociaż i tu trzeba być uważnym. Najlepiej rozprowadzać produkt zaraz po umyciu i osuszeniu skóry. By nie była ona ani zbyt mokra, ani zbyt sucha.

Dla ozdoby producent dodał suszone kwiatki. Owszem, ładnie to wygląda, ale jest bardzo nie praktyczne. Polecam zaraz po zakupie pozbyć się ich i cieszyć się gładką kostką.

Bardzo polubiłam jego zapach. Mieszanka cytryn i olejku herbacianego pachnie bardzo ładnie i świeżo. Co doceniam w tego typu produtach.

Soda ma za zadanie wchłaniać pot (a nie blokować) i neutralizować jego zapach. I działanie było dobre, choć nie używałam go w bardzo upalnie czy aktywniejsze dni.

Produkt zdobył moją sympatię, był szalenie wydajny, jednak chyba wolę mieć pewność świeżości zawsze, więc raczej już do niego nie wrócę. Aczkolwiek uważam, że dla osób szukających bardziej naturalnych produktów  tej kategorii, niż te sprzedawane w drogeriach, jest o produkt godny polecenia.
Copyright © 2016 wszystko co mnie zachwyca , Blogger