Sucha skóra i brak całkowitego
zadowolenia z drogeryjnych balsamów spowodowały poszukiwania czegoś lepszego.
Tak natrafiłam na sklep z naturalnymi półproduktami do zrobienia kremu. I mój
zachwyt trwa po dzisiejszy dzień. Chemia nie jest moją pasją i nigdy nią nie
była, ale zrobienie kremu zajmuję kilka minut. Nie znam żadnego drogeryjnego produktu,
który dorównałby działaniem kremu robionemu pod własne potrzeby. Warto także
wspomnieć, że taki krem jest o wiele tańszy od tych drogeryjnych.
Oleje wybieramy w zależności od naszych potrzeb. Przy olejach niezbyt ładnie pachnących (np. awokado, lnianka siewna), dodaję dwie krople olejku eterycznego (należy uważać, by nie przesadzić). Także polecam dodać kwas hialuronowy, d-panthenol lub ekstrakty: nawilżające, ujędrniające. Wystarczy odmierzyć kilka kropel (w zależności od ilości kremu) i wymieszać.
Nic trudnego, prawda?
Ze
sklepu o fantastycznej nazwie „zrób sobie krem” kupuję bazę, która jest
podstawą balsamu, który dzisiaj zrobiłam. Próbowałam także z innej firmy, ale
ta mi pasuje najbardziej. Na opakowaniu mamy podaną instrukcję zrobienia kremu:
1/1/3. Co oznacza, że do jednej porcji bazy należy dodać jedną porcję oleju i 3
porcje wody (u mnie są to zazwyczaj łyżki). Tak to razem wygląda:
A
teraz nic trudnego- mieszamy. Po krótkiej chwili uzyskujemy krem. Jeżeli
uznamy, że wolimy, aby bliżej mu było do konsystencji mleczka niż masła
dolewamy wody. Tak wygląda gotowy produkt:
Oleje wybieramy w zależności od naszych potrzeb. Przy olejach niezbyt ładnie pachnących (np. awokado, lnianka siewna), dodaję dwie krople olejku eterycznego (należy uważać, by nie przesadzić). Także polecam dodać kwas hialuronowy, d-panthenol lub ekstrakty: nawilżające, ujędrniające. Wystarczy odmierzyć kilka kropel (w zależności od ilości kremu) i wymieszać.
Nic trudnego, prawda?