Jesień przyszła przedwcześnie. A może tylko sobie z nami igra? Gdzie się podziała ta piękna, polska, złota jesień? Wiem- w moim pokoju. Ale nie jest ona ciepła. Zacznijmy może od początku.
Wracam do domu. Dziś dzień nie był ciężki, a może nawet taki był, ale krótki spacer odesłał go w niepamięć. Świeci słońce, nawet trochę razi. Kolejny raz przeklinam, że nie zabrałam okularów. No trudno, nie ma co marnować tego pięknego dnia. Zapewne niewiele ich już zostało tego roku. Poprawiam mój długi puchaty szalik, naciągam go pod nos. Robię to dość niechlujnie. Zastanawiam się przez chwilę, którymi perfumami on pachnie. Tak czysto, elegancko. Dochodzę do wniosku, że to mieszanka płynu do płukania i którejś z licznych próbeczek, które przy sobie noszę. Nieważne. Ważne, że pachnie ładnie. Spaceruję bez pośpiechu. Nie zwracam uwagi na innych ludzi. Jest droga, ale nie ma na niej żadnego samochodu. Jestem tylko ja i jesień. Ostatnie dni złotej jesieni. Zimne, wibrujące ale niezwykle przyjemne.
Nazwa doskonale oddaje zapach. Ja jestem zauroczona tym widokiem.
Jeżeli chodzi o właściwości techniczne, to właśnie wypalam piąty podgrzewacz z Ikea i ciągle zapach jest intensywny. Warto jeszcze wspomnieć, że wypełnia on bardzo dobrze cały duży pokój i część przedpokoju. Kominek rozpalam wieczorami, jednak niezapalony stoi na stoliku cały czas. Pokój wypełniony jest zapachem od pierwszego rozpalenia. Już wiem, że będzie to jeden ze stałych zapachów goszczących w naszym domu.
Tęsknicie za złotą jesienią?