12:43

NARS NARSissist Unfiltered I & II Check Palettes palety różów

NARS NARSissist Unfiltered I & II Check Palettes palety różów
NARS rozgrzewa kosmetykomaniaczki nie tylko nazwami. Kultowy orgazm chce mieć prawie każda z kobiet, która o nim słyszała. NARS, NARS, NARSissist brzmi jak zaklęcie wypowiadane przed miliony kobiet na świecie. I ja dałam się uwieźć. I to nie jest taki krótki romans. Gdy zobaczyłam w sklepie gratkę pod postacią palet różów dałam się ponieść. Obie mi się spodobały, chciałam mieć je wszystkie, bo były od siebie tak różne. I zrobiłam to, przygarnęłam zarówno Unfiletred I , czyli paletę ciepłych brązów i czerwieni oraz Unfiltered II czyli kolory złociste i delikatne róże. Czy warto było kupić obie palety? Co myślę o różach NARS? O tym poniżej.



Obie palety prezentują się pięknie i praktycznie, solidne opakowanie, z dużym lusterkiem i lustrzana pokrywą bardzo mi się podoba. I to, że łatwo mi zidentyfikować, która zawiera odcienie różowe, a która czerwone. Do tego kompozycja składająca się z różnych wykończeń. Myślałam, że trafiłam na ideał i miłość na lata. Że odepchnie ode mnie wspomnienie róży The Balm i fajnie skomponowanej palety Benefit.



NARS Unfiltered II Cheek Palette jest zdecydowanie paletą dla osób bladych. Ja do nich nie należę. Ogólnie lubiłam po nią sięgać przed urlopem, ale tylko w czasie, gdy chciałam bardzo delikatny makijaż. Szczerze mówiąc, to zastanawiam się jak to możliwe, że te kolory są u Temptali tak widoczne. Ja muszę się bardzo namachać pędzlem by większość z kolorów była choć trochę widoczna. I o dziwo, to Candid sprawia wiele problemów. Na swatchu jest dobrze widoczny, ale przyłożyłam się do tego. Nie każdy pędzel mu sprosta, bo najzwyczajniej ten róż nie chce się do niego przyczepić. Za to daje piękny efekt na policzku, jak już to się uda Conquest (czyli pierwszy w palecie) jest na mnie nie widoczny w ogóle. Lubię za to sięgać po kolory z błyskiem- Undefeated, nakłada się przyjemnie i daje ładne rozświetlenie. Hot Sands, który można też kupić samodzielnie, podoba mi się jako bardzo delikatny rozświetlacz i często właśnie używam go łącząc z matowymi różami z tej palety. Najczęściej sięgam jednak po Fame, który jest ładnym koralowym kolorem.



NARS Unfiltered I Cheek Palette na pierwszy rzut oka może przerażać. Mocna śliwka, fiolet dziwny brąz. Jednak jeżeli nie jesteś bardzo blada, to może jednak ta paleta może być bardziej odpowiednia dla Ciebie. Osobiście jednak najczęściej sięgam po górny rząd, który jest delikatniejszy i błyszczący. Kolor Watch Me jest lekkim, beżowo-złotym rozświetlaczem (do Mary Lou The Balm mu daleko!), am przyjemną konsystencję, dobrze się nakłada i nosi na skórze. Po Me First sięgam równie często. Takeover, który w opakowaniu nie wygląda zachęcająco, stał się moim ulubieńcem. Bardzo ładny w pracy, dwa machnięcia pędzlem i buzia wygląda ładniej. W zasadzie zawsze pasuje do reszty makijażu. Out There też się mnie sprawdza, gdy go używam rezygnuje już jednak z bronzera, ponieważ ze względu na kolor nakładam go trochę niżej niż zazwyczaj, co daje mi już optyczne wysmuklenie twarzy. Przy stosowaniu Chic i Exhibit A trzeba mieć zarówno dobry pędzel jak i lekką rękę. Zwłaszcza z tym ostatnim. Zupełne maty, mocno napigmentowane.

Podsumowując, ja więcej NARSa raczej nie kupię. Wolę bardziej miękkie róże, jak mój ideał The Balm. Aczkolwiek muszę przyznać, że sama koncepcja palet mi się podoba. Są solidnie i ładnie wykonane, dobór kolorów też jest dobry, ale różnice jakościowe, zwłaszcza w różowej palecie powinny być wyrównane.

A jaki jest Twój ulubiony róż? Kupujesz pojedyncze odcienie, czy podobnie jak ja, jednak wolisz palety?

10:53

Fenty Beauty Eclipse 2-In-1 Glitter Release Eyeliner

Fenty Beauty Eclipse 2-In-1 Glitter Release Eyeliner
Rihanna szturmem podbija kosmetyczki. Już od początku szeroka gama odcieni i duża ilość blasku pobiła srocze serca wielu kobiet na całym świecie. Moje serce było odporne. Jak z kamienia. Widziałam, podotykałam i nic nie kupiłam. Ale wszystko zmieniło się jednego jesiennego już wieczoru. To był wieczorny czas przeglądania blogów. I trafiłam na bloga Late Afternoon Coffee, gdzie akurat Mała Czarna opisywała swoje wrażenia o marce. Podzieliłam się opinią na owym blogu, że mnie Fenty Beauty też jakoś tak nie pociąga. Jednak postanowiłam sprawdzić co błyszczeć będzie w kolekcji świątecznej. I uwierzcie lub nie, po kilkunastu minutach miałam cudowne eyelinery już zamówione. O Sephoro!

Od razu po otrzymaniu paczki wymazałam swoje ręce. Wszystkimi trzema. Bo nie mogłam zdecydować się na jeden. Kupiłam trzy. Wszystkie. Nawet pomimo tego, że ja nie jestem fanką eyelinerów, bo jednak namalowanie kresek rano nie zajmuje wtedy 10 sekund a cała minutę, a wszyscy wiemy, że każda jedna minuta poranka jest na miarę złota. Właśnie złoto, błysk! Rihanno, stałam się niewolnikiem! Beż, zieleń i granat. Na ręku dwa ostatnie były piękne. Later, Crater (beż) był jakiś taki, no jak korektor, powiedzmy sobie szczerze. Za to Nepturnt i Alein Be od razu zyskały moją sympatię. Piękne metaliki. Dawno tak pięknych nie widziałam.



Fenty Beuaty Alien Bae Eclipse 2-In-2 Glitter Release Eyeliner jest pięknym granatem. Ciemnym. To jest coś co lubię, nie czerń, ale też nie niebieski. Pięknie wydobywa zieleń moich oczu. Jednakże magia zaczyna się po roztarciu. Bo o to w tych eyelinerach chodzi. O wydobywanie z nich magii. Gdy eyeliner dobrze zaschnie (a granat robi to najszybciej) po przetarciu staje się magia- milion skrzących drobinek, granatowe niebo rozświetlone masą gwiazd jest już na twoich powiekach. Pięknie prawda?



Fenty Beuaty Nepturnt Eclipse 2-In-2 Glitter Release Eyeliner jest bardzo ciemną zielenią. Wygląda szlachetnie i z racji tego, że blisko mu do czerni, nie gasi zieleni moich oczu. Po roztarciu staje się o wiele weselszy i jaśniejszy. Wygląda jak choinka w nocy przyozdobiona milionem małych światełek odbijających światło bombek. Zastyga on najdłużej. A jeśli potrzesz zbyt wcześnie, możesz zabrać mu trochę pigmentu lub sprawić, iż kreska będzie nie tylko na powiece. Ostrożnie więc!



Fenty Beuaty Later, Crater Eclipse 2-In-2 Glitter Release Eyeliner jest najdelikatniejszy i najmniej spektakularny. Ale i ze względu na kolor wybacza wszystkie błędy w malowaniu kresek. Ciemniejszy beż,  którego przy malowaniu powiek prawie nie widać po zastygnięciu musi zostać roztarty. Inaczej nie ma prawie żadnego efektu. A i po roztarciu nie wygląda aż tak pięknie jak jego bracia. Ja go lubię do bardzo szybkiego makijażu, gdy oczy chcę mieć tylko delikatnie podkreślone i rozświetlone.



Wszystkie z nich po zastygnięciu są nie do ruszenia. Wyglądaj pięknie po całym dniu,a  z demakijażem nie ma żadnego problemu. Podoba mi się, że kupując trzy kolory, mam ich tak naprawdę sześć. Chociaż jako sroka i tak wolę je roztarte. Szczerze mówiąc? Myślę, że bardzo chętnie sięgałabym po nie każdej jesieni i zimy. Droga Rihanno wprowadź jeszcze brąz, kupię od razu!


11:33

Czytam biografie: projektanci mody- V. Westwood, C. Balenciaga, YSL

Czytam biografie: projektanci mody- V. Westwood, C. Balenciaga, YSL
Lubię czytać biografie. I choć zazwyczaj sięgam po te opisujące życie ludzi żyjących w innych kulturach, tym razem sięgnęłam po biografie ludzi związanych z modą. Ba, definiujących i odmieniających ją. I muszę przyznać, że one dały mi więcej niż przybliżenie tylko sylwetek tych sławnych osób. Pokazały mi ich inspiracje, zabrały kilkadziesiąt lat wstecz, do czasów i miejsc, które mogę znać tylko z opowieści. Czy warto zapoznać się bliżej z Vivienne Westwood, Cristobalem Balenciagą oraz Yves Saint Laurent?

Ian Kelly, Vivienne Westwood




Vivienne i jej twórczość znałam już wcześniej. Po przeczytaniu książki w końcu zrozumiałam dlaczego niektóre jej projekty są aż tak kontrowersyjne. To nie tylko historia jej życia, ale też historia punka. I choć przyznam szczerze, że do tej kultury mi daleko, a na początku książka mnie wręcz odpychała, sama nie wiem, w którym momencie dałam się jej wciągnać i zaskoczeniem okazało się, że to już koniec. Książkę polecę nie tylko osobom zainteresowanym modą, ale też tym, których porywa historia subkultur czyteż Sex Pistols. Polecam też wszystkim tym, uważaja małżenstwo Emanuela Macrona i Brigitte za wydarzenie. Archiwum mody XX wieku, zmian w społeczeństwie ale też sylwetka kobiety, matki, żony. Ciekawa lektura.

Mary Blume, Cristobal Balenciaga. Mistrz nas wszystkich




I tu muszę się przyznać, nazwisko znane, ale wcześniej nie byłabym w stanie powiedzieć nic więcej. Jako pierwsze (i chyba ostatnie) przyszłyby mi na myśl perfumy, które raz powąchałam nie poobiegłam z nimi do kasy. Po przeczytaniu książki o samym projektancie wiem więcej, ale nie zbyt dużo. Więcej dowiedziałam się o Francji i Hiszpanii, ale mi to odpowiada. Do tego muszę przyznać, że Cristobal zaskarbił sobie moją sympatię tym, iż twierdził, że to ubranie jest dla obiety, a nie kobieta dla ubrania. Potrafił stworzyć iluzję lepszej sylwetki, wyprostować ją, dodać harmonii.
Książkę czytało mi się bardzo dobrze.

Laurence Benaim, Yves Saint Laurent 



Ostatnia i chyba zarazem najciekawsza, moim zdaniem. Ale i jego projekty myślę, że są mi najbliższe. Ksiażka o małym chłopcu, który utalentowany był od wczesnych lat. I swoją pracą doszedł do celu. Następca Christiana Diora, talent, perfekcjonista. Książka od pierwszych stron jest ciekawa, wielowymiarowa. Polecam!

Wszystkie trzy ksiązki zostały wydane przez wydawnictwo Bukowy Las (piękna nazwa) i sięgnęłam po nie, ponieważ są dostępne w pakiecie Legimi.

A wy czytacie biografie? Książki o modzie? Korzystacie z Legimi?



Copyright © 2016 wszystko co mnie zachwyca , Blogger