11:00

L'Oreal, Skin Expert, Maska czysta glinka detoksykująco-rozświetlająca

L'Oreal, Skin Expert, Maska czysta glinka detoksykująco-rozświetlająca
O mojej słabości do maseczek wie już chyba ażdy czytelnik bloga. Uwielbiam w środku tygodnia robić sobie małe, domowe SPA. Obowiązkowo z maseczką. Jednak przyznaję, że często, w zależności od potrzeb mojej skóry, sięgam po nie nawet kilka razy w tygodniu. Używam kilku naprzemienie w zależności od potrzeb. Kiedyś kochałam się w glinkach- przed każdym nałożeniem pieczołowicie mieszałam je z wodą, hydrolatem lub olejkami. Jednak teraz przeważnie nie mam na to czasu i sięgam po gotowe rozwiązania, tak było też i tym razem. Kupiłam maskę L'oreal jako nowość, bez zbytniego przekonania i...



i polubiłam na tyle, że będę do niej wracać. I choć zazwyczaj stawiać muszę na nawilżanie mojej skóry, dobrze jej robi właśnie oczyszczanie glinkami. Kaolin zaś, który jest też w składzie opisywanej na blogu maski Lush Rosy Cheek doskonale łagodzi wszelkie podrażnienia. Skóra po użyciu maski jest oczyszczona, rozświetlona,  uspokojna i pełna blasku. Czyli otrzymuję wszystko, czego poszukuję w produktach tego typu.



Do  całości dodam fakt, że jest szalenie wygodna w użytkowaniu. Szybko odkręcamy słoiczek, nakładamy jak krem, można w czasie tych kilku minut zrobić wiele innych rzeczy by na końcu ją spłukać. Z raji tego, że nigdy nie pozwalam glinkom zaschnąć, nie mam problemu też z jej zmyciem.
Do tego jest wydajna, mi wystarczyła na o wiele więcej niż 10 aplikacji.



A Ty, jak często sięgasz po maseczki?


13:30

Urban Decay Little Liquid Vice- Crimson, Blacktalk, Amulet, Purgatory

Urban Decay Little Liquid Vice- Crimson, Blacktalk, Amulet, Purgatory
Wraz z przyjściem jesieni i zimy powróciła moja miłość do mocny kolorów na ustach. I choć przez wiele miesięcy opierałam się matowym pomadkom, tak Sephora skusiła mnie zestaw 4 miniaturek płynnych pomadek Urban Decay. A że markę bardzo lubię, miałam ich już błyszczyki i pomadki wiedziałam, że to będzie dobry wybór! Czy i tym razem marka mnie nie zawiodła?



Po pierwsze z racji na wielkość pomadek, które sam producent określa samplami, to nie było wielkie ryzyko. Do tego doceniam ich funkcjonalność, z racji na mini format można je zmieścić wszędzie. A opakowania wyglądają niezwykle uroczo- chciałabym by każda pomadka UD (i innych firm też) była właśnie w takim formacie i opakowaniu. Jest ono solidne (o wiele bardziej od pełnowymiarowych pomadek w płynie Dior) i piękne. Srebrna zakrętka, złota taśma na plastikowej części oraz gruby plastik, który od razu zdradza nam jaki kolor skrywa.



Urban Decay obiecuje nam, że jest to wodoodporna i długotrwała szminka, bardzo napigmentowana i przyjemna w noszeniu. I muszę przyznać, że nie kłamie! No z małym wyjątkiem, o którym napiszę  za chwilę.

Crimson- piękna czerwień, idealny odcień- nie jest ani rażący ani zbyt ciemny. Zbiera same komplementy i ciężko przejść obok niej obojętnie. Jest super wytrzymała. Nie rozmazuje się, a sama aplikacja jest przyjemna.  Jest to faktycznie 'Comfort matte'. Mój numer jeden. Myślę, że jak miniatura mi się skończy nabędę pełnowymiarową.

Blacktalk- bardzo naturalny i codzienny kolor, nie mam jej nic do zarzucenia. Daje wrażenie naturalnych, lepszych ust. Kolejna ulubienica, która nosi się komfortowo i dobrze.

Amulet- bardzo podoba mi się jej wykończenie, chociaż producent określa ją jako matową, ma ona w sobie błysk. Wykończenie jest piękne! Również świetna. A i kolor ponownie uniwersalny

Purgatory- najpierw kolor w opakowaniu mnie przeraził, bordo czy też śliwka, napakowana drobinami. Nie wydawało mi się, że to może dobrze wyglądać. No cóż, sam kolor na ustach wygląda dość dobrze, ale jakość jest okropna. Nierównomiernie się nakłada, wchodzi w każde załamanie na ustach a pigment układa się jak mu się podoba. Wielkie nie!



Ogólnie z zestawu jestem bardzo zadowolona. Noszą się dobrze, wręcz wgryzają w usta. Mają piękne kolory i są bardzo komfortowe w noszeniu. Nie rozmazują się, nie brudzą szklanek. Ja jestem bardzo zadowolona.

Lubisz matowe pomadki czy jednak musi być błysk? Który kolor Ci się podoba najbardziej?

09:58

Huda Beauty Mauve Obsessions Palette

Huda Beauty Mauve Obsessions Palette
Huda Beuaty Mauve Obsessions Palette wyprzedaje się równie szybko jak wcześniej pokazana na blogu Smokey Palette. Tak jak pisałam wcześniej, z 4 dostępnych wersji- Electro, Warm Bronze, Smokey oraz Mauve, ja skusiłam się na dwie ostatnie. Czy wersja Mauve podbiła moje serce tak samo jak Smokey?



Zestaw 6 matów i 3 pięknych metalików wydawałby się bardziej codzienną paletą. Aczkolwiek ja częściej jednak sięgam po wersję Smokey, która jest bardziej uniwersalna. Jest to spowodowane doborem kolorów w palecie- choć sama Huda opisuje je jakoś brudne róże i śliwki ja widzę tu też czerwienie. A jak pewnie dobrze wiecie, czerwień na paznokciach czy ustach prawie zawsze pasuje, to jednak gdy sięgamy po tego typu kolory na oczach trzeba być ostrożnym.



Ja jednakże paletę polubiłam, choć stosuje ją rozważnie lub rysuje grubsze krski, by jednak nie dodawać sobie zmęczenia. Sama jakość palety cienii wyższej jakości, zarówno maty jak i metaliki są cudowne w konsystencji. Same cienie można stopniować, więc można osiągnać nią delikatny dzienny makijaż jak i bardzo mocny wieczorowy. 


Osobiście najczęściej sięgam  po najaśniejszy błyszczący cień lub łączę maty. Myślę, że jest to też dobre uzupełnienie do innych palet, zwłaszcza nude. Mocniejszy burgundowy cień w zewnętrzym kąciku oka wygląda bardzo dobrze, na całą powiekę jednak bym odradzała. Szczerze mówiąc, choć nie są to łatwe kolory, tylko najciemniejszy metalik sprawia mi kłopoty jeżeli chodzi o jego kolor, reszta jest jak najbardziej codzienna. Czyli wciąż jest to jak dla mnie świetnie skomponowana paleta. 



I chociaż zachwyt nie jest tak duży jak Smokey Obsessions  tak i z tej jestem zadowolona. Jeżeli wolisz bardziej zachowawczy makijaż kup tę pierwszą, jednak jeżeli szukasz szaleństwa w codziennym makijażu śmiało sięgaj po Mauve. 




Sięgasz po takie kolory czy raczej stronisz od nich? 


11:30

Huda Beauty Smokey Obsessions Palette

Huda Beauty Smokey Obsessions Palette
Huda Beauty Smokey Obsessions Palette ma w nazwie słowo klucz- Obsessions. Paleta cieni, która fatycznie znika jak świeże bułeczki i rozpala wiele kosmetycznych serc. Mi wystarczyło jedno spojrzenie, nawet bez zapoznawania się z testerem by wróciła ze mną do domu. Wystarczy spojrzeć na instagram by zobaczyć jak wiele zachwytów wywołuje. Czy to kolejny produkt, na który jest moda, a może jednak warto się na nią skusić?



Huda Beauty Smokey Obsessions Eyeshadow Pallette choć sama jest malutka (porównanie z paletami NARS, pudrami MAC oraz Becca na moim instagramie)  zawiera 9 nie takich małych cieni. Jest to paleta ciepła kolorystycznie i świetnie skomponowana- piękne maty i jeszcze piękniejsze metaliki. Samo opakowanie z racji na małe gabaryty jest bardzo praktyczne, posiada duże lusterko i bardzo spodobało mi się oddanie kolorów cieni na wieczku- metaliczne się pięknie błyszczą. Dzięki temu mając dwie palety łatwo mi rano odróżnić bez otwierania, po którą chcę sięgnąć.



Przyznaję się zupełnie szczerze, że paletę (jak przystało na prawdziwą srokę) kupiłam ze względu na błyszczącą jej część. Jednak przyznaję, że sięgam po wszystkie cienie z tej palety. To chyba pierwszy raz, gdy cała paleta mi odpowiada. Wszystkie cienie pięknie się rozprowadzają oraz pozwalają stopniować kolor. Paleta więc nadaje się zarówno do dziennego makijażu jak i wieczorowego.



Szczerze mówiąc, nie potrzeba tu żadnego talentu do makijażu by wyglądać pięknie- cienie praktycznie same się blendują i budują. A metaliki są idealne do szybkiego porannego makijażu, ponieważ najlepiej wyglądają nałożone palcem.



Trwałości cieni też nie mam nic do zarzucenia, pięknie trzymają się powieki, nie rolują, nie uciekają, nie rozmazują.




Całkowicie więc rozumiem jej fenomen i polecam! A Ty, co o niej myślisz?
Copyright © 2016 wszystko co mnie zachwyca , Blogger