Dziś miało być spotkanie z „nawalonym ruskiem”. Ruska nie
ma, ale ktoś podstawił mi pod nos świeżo odkręconą flaszkę. Oj, ależ mocne-
myślę po tym, gdy woń błyskawicznie dociera do mych nozdrzy. Po nalaniu trunku
do szklanek (tak, tak do szklanek właśnie) zastanawiam się czy ta mocna nalewka
z igieł sosnowych może być smaczna? W sumie to nie z całych zielonych igieł,
ale z tych zakończeń, którymi są one przyrośnięte do gałęzi. Oj drzewo dało
dużo żywicy, przy obrywaniu go. Ktoś
otwiera stary barek, wyciąga z niego gorzką czekoladą. Och tak, zdecydowanie
pasuje ona do tej nalewki. Czuję
delikatną woń innego człowieka- delikatna, niedrażniąca, kilka godzin wcześniej
delikatnie skropiona perfumami, które teraz pięknie skomponowały się ze skórą.
Rozważam czy nadeszła
pora na skosztowanie trunku. Waham się. Tymczasem ktoś szybko mi ją zabiera.
Pozostaję ze słodkimi wspomnieniami.
Wieczór spędziłam miło. Jednak szkoda, że dość samotnie.
Liczyłam na towarzystwo Rosjanina, chociażby pijanego…
Zdjęcie pochodzi z fragrantica.com
Nie znam tego zapachu, ale ten opis brzmi tak fajnie i tajemniczo, że spokojnie wyobraziłam sobie te nuty zapachowe :)
OdpowiedzUsuń