Jestem znowu małą dziewczynką z kucykiem związanym na środku głowy. Podchodzę do stołu by zobaczyć co na nim leży. Stół jest wysoki, muszę stanąć na palcach by dosięgnąć brązowego zawiniątka. Co to za papier? Całkiem inny niż mam do rysowania. Jest w kolorze ulubionego misia. Ładny. Do tego przewiązany sznureczkiem. Moja ciekawość jest podsycona. Oglądam, przewracam, przystawiam do ucha i próbuję odgadnąć co tam jest. Chciałabym chociaż na chwilę zajrzeć, poznać tajemnicę. Nie ma jednak jak odchylić papieru. Na szczęście przychodzi mama. Uśmiecha się do mnie i głaszcze po głowie. Pozwala mi otworzyć paczkę! Niestety sznurek nie chce się rozwiązać, bez pomocy mamy się nie obejdzie. Gdy już uporałyśmy się z tym ładnym papierem, widzę kolejne pudełko. Tym razem granatowe, z białymi literkami. Nic one dla mnie nie znaczą. Ale pudełko jest ładne. Chyba metalowe. Nie otwiera się łatwo. Mama zabiera je ode mnie, otwiera, wkłada tam palec i smaruje mnie po nosie białym, gęstym kremem. Dociera do mnie jego dość mocny zapach. Nie dusi, nie pachnie jak kwiatki, nie znam tego zapachu. Podoba mi się. Jest taki inny!
Zanim się świeca rozpali trzeba chwilę poczekać. Dlatego piszę o tej niecierpliwości z otwieraniem paczki. Zapach pojawia się po kilku próbach, najpierw dość niewinnie by później z całą mocą napełnić duży pokój. I co tu dużo mówić, jest to zapach dzieciństwa, kremu Nivea w charakterystycznej granatowej puszce. Używany by uchronić przed mrozem, ukoić spieczoną słońcem skórę.
Za pierwszym razem świeca rozpalała się do ścianek ok. 6 godzin (z illuma lid). Pali się dobrze, nie tuneluje. Mam wrażenie, że wosk z niej bardzo wolno się spala (po ok. 12 godzinach palenia ubytek jest ledwie zauważalny). Przyczepić bym się się mogła do nazwy i obrazka, bo to nie jest papier, a właśnie krem Nivea. Gdy pierwszy raz wąchałam zapach ze słoja, podobał mi się, ale nie na tyle by zabrać go do domu. Gdy miałam już go w domu byłam ciekawa jaki będzie po rozpaleniu. Czy będzie pasował na wiosnę i lato, czy raczej na jesień i zimę. Jak dla mnie jest to zapach całoroczny. Cieszę się, że mam duży słój.
O brzmi kusząco, na pewno go przetestuję:)
OdpowiedzUsuńPolecam!
Usuńwspaniały opis, wspaniały zapacvh:) powiększę kolekcję:)
OdpowiedzUsuńO ten zapach warto powiększyć :)
UsuńKrem Nivea to nie jest zapach, którego bym się spodziewała po takim obrazku i nazwie ;)
OdpowiedzUsuńMi z początku też zgrzytało, a teraz jakoś tak nawet się komponuje. Krem Nivea kojarzy mi się z dzieciństwem, a jednak wtedy częściej się widywało szary papier w paczkach niż obecnie.
Usuńkrem nivea? no tak, bardzo nie trafili z nazwą świecy ;) ale może skuszę się na wosk :)
OdpowiedzUsuńWosku w Polsce nie było.
UsuńW ogole z serii favourites things nie ma woskow
UsuńChyba masz rację, ale w USA były samplery.
Usuńnie ma to jak słoik ;]
OdpowiedzUsuńSłoik wygląda uroczo (zwłaszcza w towarzystwie innych słoi), ale też trzeba mu więcej czasu poświęcić.
UsuńRacja, zwlaszcza przy pierwszym zapaleniu. No i zapach tak jakby sie wolniej rozchodzi. Mi bardziej pasuja bo nie gryza mnie tak w nos jak woski :)
UsuńJa lubię to i to :) Przy woskach można szybciej zmienić zapach, ale przy świecach nie trzeba myśleć nad tym, czy podgrzewacz się nie skończył :D
UsuńOpis pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńwidziałam nowy zapach : winilia z limonką, a teraz taki! Muszę iśc powąchać i kupić:)
OdpowiedzUsuńWanilia z limonką jest od dawna dostępna. Swoją drogą, piękny zapach. :)
UsuńNie widziałam jeszcze takiej świecy, muszę koniecznie poszukać:)
OdpowiedzUsuńW wielu miejscach może być już wyprzedana.
Usuńnie wiem czy chciałabym mieć świecę pachnącą kremem Nivea :) do kremu absolutnie nic nie mam, ale znam pzyjemniejsze zapachy :D
OdpowiedzUsuńKażdy lubi coś innego. Mnie ten zapach relaksuje. :)
UsuńNie miałam jeszcze żadnej z tej serii. Na lato przydałoby się coś świeżego :)
OdpowiedzUsuńNiech tylko ciepło nadejdzie! A letnie zapachy też mam i z pewnością je tu opiszę :)
UsuńOpis ciekawy, nie wąchałam tego zapachu :)
OdpowiedzUsuńA warto :) Chociaż sama się długo kręciłam.
UsuńCiekawa jestem tego zapachu, jak wybiorę się do sklepu to muszę popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Chociaż zapalony, moim zdaniem, pachnie lepiej.
Usuńo mamusiu, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że coś, co ma pachnieć brązowym papierem do pakowania, można sobie kupić i odpalać w domu z własnej, nieprzymuszonej woli :). dobrze, że zapach nie jest papierowy, tylko niveowy – ten drugi uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńAle zobacz, gdyby pójść w inną stronę i pomyśleć, że świeczka ma pachnieć prezentami, to już chętniej chce się odpalić? Z resztą miałam okazję wąchać ją wcześniej i wiedziałam czego się spodziewać. A zapach papieru też może być ciekawy :)
UsuńTego zapachu nie widziałam:) Super opisałaś :P
OdpowiedzUsuńDziękuję! Może nie widziałaś, bo on był tylko w słojach?
UsuńPatrząc na nazwę i kolor, to spodziewałam się raczej czegoś karmelowego, ciepłego, słodkiego, ale krem Nivea? W sumie czemu nie :) Mnie ten zapach też kojarzy się z dzieciństwem.
OdpowiedzUsuńKarmelowe to raczej nie moje zapachy. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam krem Bambino, ale niestety jego zapachu nie mogę sobie przypomnieć, a szkoda.
UsuńA czy Illuma Lid nie tłumi zapachu świecy?
OdpowiedzUsuńBo zastanawiam się nad tą nakładką ale boję się, że może zapach przez nią będzie słabszy.
Nie, nie tłumi. Przy niektórych zapachach miałam wrażenie, ze klosze trochę tłumią, ale nie zawsze ta zasada sie zgadza.m
UsuńNiestety dla mnie z serii tych 3ech świec ta jedyna jest po prostu okropna. Whiskers i mittens to cuda ale papier... Dla mnie ten zapach przywodzi na myśl stary dom w którym ktoś odszedł w zaświaty i jakiś balsam do ziemskiej powłoki... Odrzuca mnie aż a rzadko reaguje tak na zapachy yankee. Jedynie ta i drwa mnie kompletnie nie porwały. Kupiłam pkazyjnie ale oddaje.
OdpowiedzUsuń