09:00

Laminowanie włosów żelatyną

Od kilku dni w sieci jest głośno o laminowaniu włosów żelatyną. Brzmiało ciekawie i trochę egzotycznie(?). Zabieg jest obietnicą wielkiego blasku włosów, który zawdzięczamy domkniętym łuskom włosów oraz oszczędnością 500 zł, które wydalibyśmy na podobny zabieg u fryzjera. Czytając blogi widziałam zdumiewające efekty u prostowłosych dziewczyn. Moje włosy jednak mają tendencję do lekkiego kręcenia/ falowania. Obawiałam się efektu wyprostowania włosów (a i takie opinie czytałam), a także ulizania ich. Czy słusznie? Czy należę do kolejnych fanek tego doraźnego sposobu nabłyszczania włosów czy raczej do grupy drugiej, która różnicy nie zauważyła?

Do przeprowadzenia "zabiegu" potrzebujemy:

  • miseczki
  • 1 łyżki żelatyny (u mnie Gellwe)
  • 0,5 łyżki maski/ odżywki do włosów (u mnie henna treatment wax)
  • 3 łyżki gorącej wody
  • + dodałam 10 kropel aloesu 10x stężonego


Zaczęłam od nałożenia na włosy mydełka Sesa (jednak nie jest to uwzględnione w laminowaniu). Po około 30 minutach przygotowałam sobie maskę. W 3 łyżkach gorącej wody rozmieszałam 1 łyżkę żelatyny. Zostawiłam, aby ostygło. W tym czasie umyłam włosy szamponem w kostce Tigi. Osuszyłam włosy ręcznikiem. Żelatynę wymieszałam z połową łyżki maski do włosów i 10 kroplami aloesu (moje włosy bardzo go lubią i falują się/ kręcą po nim). Maska była bardzo gęsta i musiałam jej poświęcić trochę czasu, aby równomiernie nałożyć ją na włosy. Gdy już nałożyłam maskę, nałożyłam na głowę reklamówkę oraz ręcznik. Spędziłam tak ok. 50 minut. Po tym czasie spłukałam całość lodowatą wodą, co również zabrało mi trochę czasu.

Pierwszym moim wrażeniem było, że włosy są bardzo sztywne i podatne na łamanie, takie kruche. Jednak im dłużej schły, tym bardziej stawały się miękkie. Po pewnym czasie zaczęły się bardziej falować niż kręcić. Jednak wydaje mi się, iż ten efekt to bardziej zasługa aloesu niż samego laminowania.

Jaki jeszcze był efekt? Napuszenia włosów. Włosy nie były gładkie tak jak się tego spodziewałam i raczej nie były bardziej błyszczące. Jeżeli chodzi o blask, to mogę taki uzyskać odżywkami do włosów. Bezstronny obserwator również uznał, że różnicy nie widzi. Może ona była, jednak dość mała. Z pewnością były też bardziej odbite od skóry głowy niż zazwyczaj oraz bardziej sypkie.

Podsumowując: nie jest to zabieg dla mnie, podobnie jak płukanie octem. Może jeszcze kiedyś spróbuję dodając więcej żelatyny?

Czy dałyście się skusić blogom i także wypróbowałyście tę metodę? Jeżeli tak, to jaki był efekt?


21 komentarzy:

  1. Ja teraz czytam o tym laminowaniu, dowiaduję się co i jak, ale.. na dłuższą metę nie wiem czy spróbuję, nie przemawia to do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o ciekawy zabieg :) ale jeszcze nie używałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja spróbowałam i nawet notkę już napisałam;) Powiem jedno: jestem zachwycona efektem!

    OdpowiedzUsuń
  4. u mnie efekt taki jak u Ciebie... czyli ew. mały jeśli w ogóle ;)
    ale ja jeszcze będę próbowała :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Plusem tego zabiegu jest to, że jeśli nie wyjdzie, to najzwyczajniej w świecie po kilku myciach żelatyna się spłukuje i nie ma już problemu ;P.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem sceptycznie nastawiona do tego zabiegu :) ale może go wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na razie nie zamierzam próbować... Mam naturalnie puchate włosy, nie potrzebuję dodatkowego puchu :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nie laminowałam, ale jako ]byłą?] włosomaniczkę, taki zabieg kusi. Tylko musze znaleźć odpowiednią chwilę na to, bo mimo wszystko trzeba trochę czasu na taki zabieg, a ja go ostatnio jakoś nie mam :o

    OdpowiedzUsuń
  9. Laminowałam i jestem zadowolona:)

    OdpowiedzUsuń
  10. to laminowanie na blogach to jakaś pomyłka - u fryzjera opisane przez was efekty uzyskuje się poprzez kurację keratynową ( keratin shot ) a nie żelatynową :) Istnieje przepis na :

    Lakier z żelatyny

    2 łyżki stołowe żelatyny rozpuścić w 4 filiżankach wrzącej wody. Uzyskany płyn użyć do ostatniego płukania włosów. Dzięki zawartości protein i własności zagęszczania żelatyna jest środkiem dla nadania fryzurze trwałości i wrażenia obfitości.
    Czyż nie jest to ta sama powielana metoda na kolejnych blogach ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Ten podobny zabieg to hasło bardzo na wyrost, bardziej marketingowe. Oczywiście, ze zabieg keratynowy to coś całkiem innego i utrzymującego się zdecydowanie dłużej. Jednak efekty wizualne na niektórych włosach były podobne- bardzo lśniące i proste włosy. Z tego powodu pewnie to porównanie.

      Gdyby efekt prostowania włosów był tu pewny, nie podjęłabym się tej metody na nadanie blasku.

      O lakierze z żelatyny nie słyszałam. Ale brzmi podobnie.

      Metoda owszem jest powielana na wielu blogach, ja się skusiłam na nią z tego powodu i chciałam się podzielić moimi wrażeniami. Jak widać, mnie ten zabieg nie zachwycił i właśnie tym postem chciałam ostudzić zapał, bo jeszcze w weekend można było przeczytać całą masę pochlebnych recenzji.

      Usuń
    2. hehehe - ja tam wolę zjeść galaretkę :)))) pozdrowienia - może pogoda nam się poprawi w końcu bo dolina w tej naszej kotlinie :)

      Usuń
    3. Ja się o tym dowiedziałam w ogóle z grupona, z newslettera i jak zaczęłam szukać, to mnie odniosło do poszczególnych blogów (a postów przed moim żelatynowaniem było znacznie mniej :P). Udało mi się uzyskać efekt łał i cieszę się, że nie muszę wydawać kupy kasy na kurację keratynową ;)

      Usuń
  11. Ja po wczorajszym "żelatynowaniu" miałam jeden wielki kołtun, po rozczesaniu i wysuszeniu włosy suszarką miałam wrażenie jakbym miała ich dwa razy więcej, push-up ogromny (tzw szopa na głowie). Moje fale też się wyprostowały, a włosy są sztywniejsze, chociaż rzeczywiście bardzo gładkie. Efekt błysku na włosach minimalny:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak będzie mi dane dostać się do kuchni, to wypróbuję laminowania, ale wykorzystam do tego siemię lniane. Mam nadzieję, że moje włosy nie będą ulizane, bo tego nie lubię...

    OdpowiedzUsuń
  13. Próbowałam, ale u mnie też szału nie było :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Owszem, próbowałam i efekt na moich włosach mnie bardzo zadowolił :) Mam raczej zdrowe, średnioporowate, proste jak druty włosy za łopatki. Po laminowaniu były dłużej świeże, bardzo wygładzone i miękkie (choć też zaraz po zmyciu maski były dziwnie sztywne). Zabieg trochę czasochłonny i z lekka upierdliwy, ale czasem warto się tak pobawić. Jednak z maski z dodatkiem żelu z siemienia lnianego była bardziej zadowolona (choć włosy też lubią różnorodność, więc pewnie im niedługo zafunduję laminowanie).
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oooo, widzę, że masz taką odżywkę jak ja. Jak Ci się sprawdza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jestem z niej bardzo zadowolona. Miałam wcześniej też Wax L'biotici i w sumie jeszcze nie wiem, który mi bardziej pasuje. Ale skłaniam się do tego, że właśnie ten z tego zdjęcia. :) A u Ciebie jak?

      Usuń
  16. Robiłam taki zabieg dwa razy, moja córka raz. Efekt u niej- włosy naturalne jasniejsze, poza tym nic więcej. U mnie na farbowanych jaśniejsze, takie wyblakłe się zrobiły, może w dotyku milsze bo gładkie ale nic poza tym. Zadnego puszenia ani mega gładkości nie było. Neutralne to. Ale jesli nie szkodzi a może pomoc z czasem, może warto robić.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 wszystko co mnie zachwyca , Blogger