08:19

Yves Rocher, Plaisirs Nature, Peelingujący żel pod prysznic Truskawka

Yves Rocher, Plaisirs Nature, Peelingujący żel pod prysznic Truskawka
   Mój tegoroczny urlop spędziłam w Bułgarii. I choć pogoda płata nam figle, udało mi się załapać trochę słońca. Może nawet trochę zbyt bardzo, co skutkowało delikatnym schodzeniem skóry z kilku partii ciała. Z tego powodu sięgałam po peelingi częściej niż zazwyczaj. Przychylnym okiem spojrzałam też w kierunku nowości od Yves Rocher. Czy byłam z niego zadowolona?


   Przy pierwszym użyciu byłam trochę zawiedziona. Peeling? Przepraszam, gdzie? Przecież to nie drapie. Dopiero później zrozumiałam, że jest to głównie żal pod prysznic, z miłymi drobinkami. Przecież można go stosować codziennie. I jako żel pod prysznic spisywał się bardzo dobrze. Delikatnie mył skórę, pozostawiał ją gładką i pięknie pachnącą. Bo zapach to on ma! Producent sugeruje, że powinien pachnieć truskawką, ale moi szanowni państwo, to są poziomki! Doskonały zapach zarówno na pobudkę jak i przed snem. Pachnie tak wakacyjnie!


   Wydajność też jest przyzwoita, starczył mi na prawie dwa miesiące, z tym że muszę zaznaczyć, że sięgałam w tym czasie również po inne produkty.

   Mogę go śmiało polecić. Może wiecie czy truskawka ze stałej oferty również pachnie poziomkami?


08:50

Poshe, szybkoschnący utwardzacz do lakieru

Poshe, szybkoschnący utwardzacz do lakieru
   Pomalowane paznokcie i usta to stały element mojego wyglądu. Mam zniszczone paznokcie, które mimo wielu kuracji nadal nie nadają się do pokazywania światu bez warstwy lakieru. Oczywiści raz na jakiś czas robię sobie wolne w weekend, ale w tygodniu, do pracy nie wyobrażam sobie pójść w gołych paznokciach. Z obdartym lakierem też nie. Na nadmiar czasu jednak nie narzekam, muszę więc jakoś sobie radzić. Przez całe lata szukałam Świętego Graala- Sally Hansen, Essence, Nail Tek, Seche Vitee i cała masa innych top coatów są mi doskonale znane. Więcej szukać nie będę. Znalazłam! Przedstawiam wam Poshe, władce top coatów!


   Co mnie w nim tak zachwyciło? Działanie! Jestem pod ogromnym wrażeniem, koleżanki które kupiły go za mają namową również twierdzą, że odmienił on ich życie ;). Malujemy paznokcie, warstwa po warstwie i Poshe. Po kilku minutach możemy robić wszystko. W odróżnieniu od Seche Vite, nie ściąga lakieru. Nie zmienia koloru lakierów, nie rozmazuje ich i na dodatek pięknie lśni. Nie odpryskuje, nie pęka. Czy potrzeba czegoś więcej? Można go kupić w wersji pełnowymiarowej oraz miniaturce (w sam raz na wakacyjne wyjazdy!).


   Jeżeli jeszcze go nie macie, natychmiast naprawcie ten błąd. Jest najlepszy! Nigdy więcej odbitej pościeli na paznokciach!

   A wy po jakie top coaty sięgacie?

22:22

Pervoe Reshenie, Przepisy Babci Agafii, Maska do włosów drożdzowa na pobudzenie wzrostu

Pervoe Reshenie, Przepisy Babci Agafii, Maska do włosów drożdzowa na pobudzenie wzrostu
   Jestem chyba wymarzonym klientem salonów fryzjerskich. Chodzę tylko do tych zaufanych, ale za to mój fryzjer ma zawsze wolną rękę. Mam tylko kilka wymagań- mam wyglądać pięknie, a włosy mają się same układać. Ewentualnie mogę zasugerować czy chcę trochę dłuższą czy krótszą fryzurę. Nie stylizuję włosów, chyba że do stylizacji zaliczymy spryskanie ich wodą morską lub jaką mgiełką i wtarcie odrobiny olejku. Za to stawiam na pielęgnację. Odżywka musi być obowiązkowo przy każdym myciu, olej gdy mam czas, częściej zaś stawiam na maski do włosów. Jakże bym mogła nie ulec pokusie, gdy wszyscy zewsząd trąbili o rosyjskiej pielęgnacji. Czy drożdżowa maseczka do włosów przypadła mi do gustu?

   Opakowanie nie należy do najbardziej praktycznych. Plastikowy słoiczek, zupełnie jak masła do ciała. No cóż, do lejącej konsystencji maski, nie jest to zbyt najszczęśliwszy wybór. Wkładanie mokrych rąk do maski jakoś nie przypadło mi do gustu. Jednakże całą czynność uprzyjemniał ciasteczkowy zapach. Relaksujący, w sam raz do wieczornego spa. 


   Stosowałam ją na różne sposoby. Początkowo starałam się ją trzymać na głowie około 30 minut. Jednak przy takim stosowaniu włosy następnego dnia były napuszone, każdy powiewał w inną stronę. No cóż, nie był to wymarzony efekt. Maska więc skończyła jako odżywka do włosów, trzymana od 3 do 5 minut. Po jej użyciu włosy były miękkie i może odrobinę bardziej błyszczące (ale w tej kategorii i tak znam lepsze odżywki). Nie zdobyła mojego serca. Więcej do niej nie wrócę, mimo zapachu. Była poprawna, ot zwykła odżywka do włosów. 


   A jakie są wasze wrażenia? 

15:06

EMPIK- moje łupy dokonane podczas wyprzedaży -90% -50%

EMPIK- moje łupy dokonane podczas wyprzedaży -90% -50%
   Czy już Wam mówiłam, że uwielbiam wyprzedaże? Ale nie takie udawane, ale te prawdziwie. Oczywiście okazja musi być ogromna, im większa tym lepsza. W ostatni piątek wybrałam się niewinnie tylko po dwie świeczki. Oczywiście kupiłam więcej. Wszystko przez to, że natrafiłam na wyprzedaż w Empiku. Z tych zakupów jestem tak zadowolona, że chętnie wam je pokażę. Według rachunków zaoszczędziłam 652, 72 grosze. Robi wrażenie, prawda?


 1. W moim otoczeniu musi ładnie pachnieć. Oprócz świec zapachowych używam do tego celu także pałeczek. Na te z Empiku skusiłam się pierwszy raz. Zamiast 21,99 zł za jedną zapłaciłam 6,90 zł. Do tego są zapakowane w estetyczne tuby, które będą służyły mi do przechowywania drobiazgów. 

2. Plastikowe pojemniczki przypominające ciastka. Kupiliśmy 4, planujemy zasadzić w nich kwiaty. Cena wyjściowa za jedną 25,99 zł, my zapłaciliśmy 2,60 zł. 

3. Ramka na zdjęcia HOME. Zamiast 16,90 zł- 1,69

4. Zestaw do obierania owoców (truskawek, melona oraz cytrusów). Zamiast 9,90 zł- 4,95

5. Torebki na pranie. Przydadzą się podczas wyjazdów czy też na siłownię, basen. Zamiast 17,91 zł za jedną- 1,99

6. Wyciskacz silikonowy- liczę, że w końcu będę miała suche ręce podczas wyciskania cytryn czy limonek.. Zamiast 4,90 zł- 2,45 zł. 

7. Nasiona Lotosu w szklanych kulach. Jestem ciekawa czy uda mi się je wyhodować. Zamiast 39,99 zł za jeden zestaw- 4

8. Kilka dni temu rozmawialiśmy o tym, że marzy nam się drzewko Bonsai. Nawet kilka razy przymierzaliśmy się do zakupów. Promocja spadła nam jak z nieba. Kupiłam 3 zestawy (3 doniczki, nasiona, prasowana ziemia i łopatka opakowanie w ładne drewniane pudełko)- Zamiast 59,99 zł za jeden- 6


9. Etykietki na bagaż. Chociaż dopiero co wróciliśmy z urlopu, z pewnością użyjemy ich podczas następnej wyprawy lotniczej. Zamiast 18,90 zł- 1,79

10. Podobnie z taśmami do zabezpieczania walizek. Dla niego w wersji stonowanej, moja w różowe diamenty, tak aby nikt nie miał wątpliwości, że ten bagaż należy do mnie. ;) Za różową zamiast 18,90 zł- 1,79 zł, za drugą zamiast 14,90 zł- 1,49 zł.

11. Małe kłódeczki do bagażu- zamiast 33,90 zł- 3,39

12. Świeczka czaszka. Mamy nadzieję, że w tym roku uda nam się zorganizować Halloween. Zamiast 21,90 zł- 2,19 zł.

13. Foremki do lodu. Liczę, że upadły nadejdą i za tydzień będziemy mogli wypróbować je wraz z naszymi gośćmi. Zamiast 16,90 zł za jedną 1,69 zł.

14. Na ostatnie zdjęcie załapało się kilka innych łupów, głównie z Zapachu Domu. Duża świeca Black Coconut (recenzja wosku tutaj <klik>), duża Pink Honeysuckle (wosk mnie całkowicie zachwycił), oraz świecznik do kompletu. Oprócz tego jak widać na zdjęciu peeling i maska do stóp Organique. Do tego wpadło kilka rzeczy w SuperPharm, ale nie są one już na tyle ciekawe by je tu prezentować. 


Wpadło wam coś w oko? Wybieracie się do Empiku czy do wyprzedaży podchodzicie z ogromnym dystansem? A może napiszecie co udało wam się ostatnio upolować w super cenie?

09:21

KMS California, Hair Play, Spray z efektem wody morskiej Sea Salt Spray

KMS California, Hair Play, Spray z efektem wody morskiej Sea Salt Spray
   Jestem chyba jedną z ulubionych klientek salonów fryzjerskich. Chociaż ostrożnie dobieram fryzjerów, którym powierzam swoje włosy. Gdy już zasiadam na fotelu fryzjerskim oddaję wolną rękę fryzjerowi. Ja mam wyglądać jak milion dolarów i jedynie o włosy dbać- myć, odżywiać, ale nie układać. Mają układać się same. I dzięki zaufanym i doskonałym fryzjerom jestem w stanie to osiągnąć. Moje włosy mają tendencję do kręcenia się, czasem więc chce spotęgować ten efekt. Innego dnia przedobrze z pielęgnacją i wiem, że muszę je inaczej wesprzeć. Do zakupu sprayu z solą morską zbierałam się długo, miałam kupić ten od Tigi, ale jakoś mi to nie wychodziło. Podczas jednej z wizyt w domu rodzinnych zdziwiłam się widząc taki spray od KMS w łazience mojej rodzicielki. Jak się okazała z produktu nie była zadowolona, więc podarowała go mojej skromnej osobie. Podałam go dalej czy został u mnie na dłużej?


   Produkt jest dedykowany osobom, które chcą uzyskać matowe wykończenie oraz efekt potarganych włosów. Ja sięgam po preparat gdy chcę odbić włosy od nasady lub poprawić ich skręt. Nie zawsze satysfakcjonuje mnie efekt matowych włosów, więc najpierw włosy nabłyszczam Eliksirem Elseve <klik>, a następnie spryskuję sprayem. Uzyskuję efekt błyszczących, potarganych włosów. Efekt, który bardzo lubię. A gdy włosy mają lepszy dzień, jest to efekt kręconych, błyszczących włosów.

   Fryzura taka utrzymuje się na moich włosach cały dzień. Do tego moje włosy pozostają dłużej świeże. Czasem używam go w celu odświeżenia włosów. Dzięki temu w sytuacjach podbramkowych mogę włosy umyć dzień później. Także pomaga zniwelować zbyt tłustych włosów gdy przesadzę z ich olejowaniem.



   Mój zmysł zapachu jest również zaspokojony. Preparat pachnie owocowo, ale nie słodko. Sam jego zapach zachęca mnie do częstego sięgania po produkt. Mam go od pół roku, wcześniej był w łapkach mojej mamy a końca się jeszcze nie spodziewam. Z pewnością spray z solą morską zagości na stałe w mojej łazience. Czy konkretnie ten? Nie wiem, ale z pewnością porównam go z produktami innych firm.

15:34

Bandi, EcoSkin Care, Kojący żel myjący

Bandi, EcoSkin Care, Kojący żel myjący
   Jakiś czas temu o firmie Bandi było dość głośno. Recenzje pojawiły się na wielu blogach. Z jednej strony tez chciałam poznać produkty tej marki, ale jakoś nie mogłam się do tego zebrać. Później dostałam krem do twarzy i kojący żel myjący. Oba kosmetyki długo czekały na swoją kolej, w zasadzie to krem jeszcze czeka. Ale żel został już wykończony. Czy jeszcze kiedyś do niego wrócę?



   Opakowanie jest proste. I o ile nie mam uwag do prostego wzornictwa, uczepię się braku pompki. Przelewając żel z butelki nabierałam go zbyt mało lub zbyt dużo. Sama konsystencja produktu nie jest zła. Jest on dość gęsty, ale do galaretki mu daleko.



   Sięgałam po ten żel jako jeden z elementów demakijażu. Gdy chciałam zmyć delikatny makijaż sięgałam po ten żel, domywał całkiem dobrze, jednak i tak musiałam sięgnąć po wacik nasączony płynem micelarnym by domyć okolice oczu. Z tego powodu częściej najpierw zmywałam makijaż micelem, a później sięgałam po ten żel.



   Sam żel nie ma zapachu. Faktycznie był delikatny, jednak moja skóra domagała się po nim sięgnięcia po krem. Nie zauważyłam poprawy wyglądu skóry. Był bardzo wydajny, na tyle wydajny, że z niecierpliwością czekałam momentu, w którym sięgnę dna.

   Znacie? Lubicie? Polecacie produkty Bandi?

18:22

Yves Rocher, Gommage, Peeling rośliny do ciała z pudrem z pestek moreli

Yves Rocher, Gommage, Peeling rośliny do ciała z pudrem z pestek moreli
   Uwielbiam peeling kawowy, jednak jako osoba cierpiąca na chroniczny brak czasu nie sięgałam po niego już dawno. Ale usuwać martwy naskórek trzeba. Koniecznie! regularnie. Z tego powodu, oprócz korundu, peelingu z czarnej porzeczki (elementy obowiązkowe w pielęgnacji) posiadam także peelingi gotowe. Jakiś czas temu wykończyłam peeling rośliny do ciała od Yves Rocher. Kupiłam go dość spontanicznie, trafiłam?


   Miałam wcześniej dobre doświadczenia z peelingami do ciała tej firmy- pięknie pachnący z linii Tradition de Hammam czy też peeling detoksujący. Wiele więc też wymagałam od tego nabytku. Kolejny raz YR mnie nie zawiodło. Peeling jest dość ostry, co lubię. Nie lubię peelingów, które dają jedynie efekt żelu pod prysznic z drobnymi granulkami. Bardzo dobrze wygładza ciało i co ciekawe faktycznie zostawia skórę nawilżoną. Producent nie kłamał Obietnica pozostawienia skóry gładkiej, miękkiej i aksamitnej w dotyku jest spełniona. 

   Uwielbiam też jego konsystencję. Jest ona gęsta, drobiny doskonale przylegają do skóry i bez obaw zabrudzenia całej łazienki i zmarnowania produktu można wykonać nim masaż całego ciała.  Produkt ma konsystencję gęstego żelu, który przepełniony jest pudrem z pestek moreli oraz migdałów.Ale to nie wszystko! Jego przyjemny, orzeźwiający zapach skutecznie budził mnie w sobotnie poranki, a także gdy po ciężkim dniu potrzebowałam chwili relaksu. Utrzymuje się on na ciele nawet po myciu. A łazienka pachnie nim przez dobrą godzinę.


   Jego wad nie widzę, z pewnością jeszcze nie raz do niego wrócę. A tymczasem w mojej łazience zagościł kolejny peeling tej firmy. I nawet za peelingiem kawowym nie tęsknię. 

16:54

Laura Mercier, Creme Lip Color, Romance

Laura Mercier, Creme Lip Color, Romance
   Bez pomalowanych ust czuję się nago. Mam dość liczny zbór, pomadek, balsamów, błyszczyków, tintów. Jeżeli chodzi o kolory, to najlepiej się czuję, gdy na ustach noszę intensywny kolor. Chyba najlepiej czuję się w czerwieni. A skoro tak, to pora pokazać wam jedną z moich ulubionych pomadek. Kupiłam ją w ciemno, wodzona ciekawością co do jakości produktów Laury Mercier. Nie żałuję!


   Opakowanie skrywa w sobie 4 g cudownej pomadki. Noszę je w torebce bez obaw o to, że się otworzy. Jednakże po kilku miesiącach posiadania jej, widzę że na opakowaniu pojawiły się małe ryski. Sama konsystencja pomadki nie jest ani zbyt twarda ani zbyt miękka. W kontakcie z ustami staje się cudownie kremowa i bez najmniejszych problemów się po nich rozprowadza. Śmiało można nałożyć jej kilka warstw w celu zwiększenia intensywności koloru. To lubię! Ma piękny, głęboki czerwony, trochę przywodzący mi na myśl dojrzałe wiśnie. Usta mimo intensywnego koloru wyglądają kusząco. Pomadka ma też właściwości nawilżające i wygładzające, więc pomadka wygląda dobrze nawet gdy usta mają gorszy dzień.

   Pomadka dobrze trzyma się ust. Mimo kremowej konsystencji nie rozmazuje się. Lekko odznacza się na kubku, jednak wytrzymuje nawet lekki posiłek. Nie ma zapachu ani smaku.

   To moja jak do tej pory jedyna pomadka od Laury Mercier, ale z pewnością za jakiś czas będzie ich więcej. W swojej kolekcji mam jeszcze jeden cień i wciąż chęć na więcej. Na tyle, że właśnie czekam na kolejny cień i perfumy. Listonoszu, gdzie jesteś?!

22:09

Garnier Skin Naturals, Płyn micelarny 3 w 1

Garnier Skin Naturals, Płyn micelarny 3 w 1
   Kilka dni temu zmotywowałam się by zrobić porządek w moich zapasach kosmetycznych. Poprzekładałam, powycierałam, poustawiałam i co najważniejsze- przejrzałam ile czego mam. Wiedziałam, że mam spory zapas żeli pod prysznic, jednak zaskoczyłam się wiele, gdy okazało się, że zbiór produktów do demakijażu i toników jest dość spory. Kilka z nich czeka na swoją kolej, kilka poszło w odstawkę, bo pojawił się nowy micel czy tonik, a czasem dlatego, że nie do końca spełniał moje oczekiwania. Postanowiłam wziąć się jednak w garść i kolejno zużywać, a przy okazji prezentować je na łamach bloga. Kandydatem do pierwszego odcinka serialu okazał się być produkt, już niemal kultowy- płyn micelarny 3 w 1 od Garniera. Jesteście ciekawi czy ten produkt podbił i moje serce? Zapraszam do zapoznana się z moimi postrzeżeniami na jego temat.



   Opakowanie mnie nie uwiodło, jest ogromne i chociaż wygląda całkiem ładnie nie jest funkcjonalne. Butla jest duża i ciężka. No cóż, to mogę wybaczyć, bo w podróże zabieram mniejsze pojemności lub przelewam płyn do mniejszych pojemniczków. Jednak wybaczyć nie mogę jakości opakowania. W moim przypadku zatrzask się rozdzielił na dwie części, co uniemożliwia mi zamknięcie.

W teście udział biorą: Benetint, Maybelline żelowy liner, L'orel liner w pisaku, cień w kremie YR oraz kredka LL Essence. Pierwsze zdjęcie pokazuje produkty zaaplikowane na dłoń i nie ruszane przez kilka minut. Zdjęcie środkowe prezentuje jednorazowe przetarcie (bez przytrzymywania dłużej) wacikiem nasączonym płynem micelarnym Garnier. Ostatnie zdjęcie prezentuje dwukrotne przetarcie tym samym wacikiem. 

   Nie będę dłużej marudzić, bo przecież dla chcącego nic trudnego- produkt można przelać do opakowania zastępczego lub ostrożniej obchodzić się z delikwentem.Tylko czy ten micel jest wart takiego traktowania? Co by dużo nie pisać- owszem, jest. Dawno nie miałam płynu micelarnego, który tak spełniał moje oczekiwania. Po pierwsze, jestem w stanie zmyć makijaż za pomocą micela oraz jednego, maksymalnie dwóch wacików, co mnie satysfakcjonuje. Nie muszę czekać kilku minut, aby makijaż się rozpuścił. Nie muszę też pocierać mocno oczu, aby zmyć tusz, cienie i kreski (przy mocniejszym makijażu oczu sięgam po płyny dwufazowe lub mleczka do demakijażu ). Ale to nie wszystko. Całości dopełnia fakt, iż płyn nie pozostawia na sobie tłustej warstwy, więc nie muszę czym prędzej biec, by pod kranem doczyścić twarz jeszcze jednym środkiem. Nie pozostawia też zapachu ani smaku (a przecież usta też czasem trzeba zmyć!).


   Całość dopełnia fakt, że po demakijażu skóra jest czysta, gotowa na aplikację kremu czy serum, nie jest podrażniona czy przesuszona. Nawet gdy nie śpieszyłam się z nałożeniem kremu lub gdy celowo pominęłam ten krem, skóra nie była ściągnięta czy przesuszona następnego dnia. I najważniejsze- nigdy nie podrażnił moich oczu. A prawie codziennie mam je przemęczone- praktycznie cały dzień wpatruję się w monitor, do tego noszę soczewki i przynajmniej 5 dni w tygodniu się maluję.

   To lubię, proszę Państwa. Zapoznaliście się już z tym produktem? Czy wasze odczucia względem niego są podobne do moich, a może całkiem odmienne?

08:57

Yves Rocher, Culture Bio, Odżywczy żel pod prysznic z olejkiem arganowym bio

Yves Rocher, Culture Bio, Odżywczy żel pod prysznic z olejkiem arganowym bio
   Uwielbiam być czysta i pachnąca. Lubię te chwile, gdy zmywam z siebie cały dzień lub budzę się po nocy i nabieram sił by przetrwać na pełnych obrotach kolejny dzień. Za każdym razem staram się urozmaicić sobie te chwile. Z pomocą przychodzą mi najprostsze rozwiązania- pięknie pachnące żele pod prysznic. Najbardziej lubię produkty Lush, Balea czy Yves Rocher. Jednakże jak wiadomo, nie ma firmy, która nie miałaby lepszych lub gorszych produktów. A może w tej dziedzinie to własnie zapach odgrywa największą rolę. Jak jest z wami?


   Uwielbiam oleje. Gdy zobaczyłam w ofercie YR żel pod prysznic, który miał być odżywczy, być bio i zawierać olejek, nie mogłam go nie wypróbować! Przyzwyczajona do pięknych zapachów żeli tej firmy liczyłam, że prysznic będzie uprzyjemniał mi zapach orientalny, może kadzidlany, to był błąd.Żel pachnie specyficznie, olejkiem arganowym, którego zapach nie należy do moich ulubionych. Jak na złość na skórze utrzymywał się dość długo, co niestety sprawiało wrażenie, iż prysznic należy wziąć, a nie że właśnie się tę czynność zakończyło. Pomijając ten dość istotny szczegół, żel nie wysuszał skóry, chociaż balsamu do ciała inie zastąpił.


   Na szczęście nie był szalenie wydajny. Drugi raz do niego nie powrócę. A jakie są wasze wrażenia z serią BIO od YR?

21:53

L`Oreal, Volume Million Lashes So Couture

L`Oreal, Volume Million Lashes So Couture
   Czasem mi się wydaje, że w kobiecej naturze należy poszukiwanie- szukamy prawdziwej i wiecznej miłość, kluczy od domu czy też komórki zagubionej w odmętach toreb, a także idealnego tuszu do rzęs. Gdy już znajdziemy, chcemy więcej i więcej. Większej objętości, lepszego wydłużenia, bardziej prawdziwej czerni czy też lepszej trwałość. Wciąż szukamy ideału. A skoro już o ideałach, uważacie że takowe istnieją? Nie, nie będę dziś publikować swoich wywodów, chociaż jeżeli macie chęć, zapraszam do dyskusji w komentarzach. Wracając do tematu, chciałam dziś przedstawić wam tusz do rzęs, który mnie zachwycił. Jeżeli jesteście ciekawe z jakiego powodu, zapraszam do lektury dalszej części postu.

   Zaznaczę, że z tuszami tej firmy jest mi po drodze. Zazwyczaj mi one pasują, jednak tym razem chyba lepiej już być nie może (chociaż zapewne nie uchroni mnie to przed poszukiwaniem czegoś jeszcze lepszego, ah ta kobieca natura!). Już po nałożeniu jednej warstwy moje rzęsy wyglądają bardzo ładnie. Czerń jest czarna, ale zarazem naturalna. Nie wyglądam jakbym postanowiła dokleić sobie sztuczne rzęsy do pracy. Aczkolwiek moje spojrzenie staje się bardziej wypoczęte (czyżby zasługa lekkiego podkręcenia rzęs?), każda rzęsa jest rozdzielona (a grzebyk z Inglota poszedł w odstawkę), dzięki czemu uzyskuję wrażenie, jakbym miała ich więcej. 


   Szczoteczka też mi bardzo odpowiada. Nie jest ani za duża, ani zbyt mała. Nawet przed wypiciem pierwszej kawy trafiam nią tam gdzie mam trafić, a nie w oko czy w policzek. Do tego ma wiele, różnej długości "włosków". A jak wszyscy wiemy, szczoteczka to podstawa dobrej aplikacji tuszu. Do tego dodam, że jej konsystencja już od pierwszego dnia była idealna. Tusz szybko zasycha, więc jeżeli lubicie nakładać dwie warstwy tuszu, tak jak ja, nie musicie czekać, by nałożyć następną. Wszyscy dobrze wiemy jak bardzo ważny jest czas rano. 


   I z tej całej sympatii jestem nawet w stanie wybaczyć mu to dwukolorowe opakowanie (L'oreal, dlaczego?). Co by dużo nie mówić, jest wygodne w używaniu i dozuje idealną ilość tuszu. I wiecie co, nawet to połączenie fioletu ze złotem nie wygląda aż tak źle. 


   Dobrze, ale co ze zmywaniem- pewnie większość z was chciałaby zadać to pytanie. Panie i Panowie, dwufazy poszły w zapomnienie. Tusz zmywa się bardzo dobrze. A jest to dla mnie ważne, bo nienawidzę, gdy muszę czekać "godzinami" aż przy użyciu miliona wacików dokonam demakijażu. Zapomniałabym o trwałości! Nie kruszy się, nie rozmazuje, nie podrażnia oczu, a na rzęsach utrzymuje się do zmycia- nie, nie trzeba mi nic więcej.

   Jaki jest wasz tusz idealny? 
Copyright © 2016 wszystko co mnie zachwyca , Blogger