14:05

Lush Aromaco

To będzie post z dystansem. Z dystansem dość długim, ponieważ Aromaco kupiłam w grudniu 2014 i jego końcówka trafiła do kosza już jakiś czas temu. Jednak myślę, że jest to produkt warty poświęcenia jednego posta na blogu. Z powodu wielkiej miłości do kolejnego produktu Lush, a może by uednak pokazać, że jednak nie jestem ślepo zaślepiona marką. Ciekawi? To zapraszam do dalszej części wpisu.   



  Od antyperspirantu nie wymagam chyba tak wiele. Chcę by działał i nie niszczył ubrań. Niby nic, a może jednak tak wiele. Wiem też, że życie mam jedno, zdrowie też. A przecież tyle się mówi o szkodliwości antyperspirantów. Dałam więc i szansę jednej z ulubionych marek. Wiecie- zaufanie, trochę bardziej naturalny skład, odmiana podczas porannej toalety oraz ten zapach. Właśnie, zapach. Zazwyczaj amtyperisoranty to zapach świeżości, kwiatów, mydełka lub herbaty czy też cytyryny. A tu było coś innego. Zapach bardzo perfumeryjny, z wyczuwalną paczulą, taki intrygujący. Podobał mi się bardzo. Przez pierwsze tygodnie więc męczyłam się z apliacją. No cóż, moi Drodzy, antyperspirant w kulce to to nie był. Wpierw rozgrzanie w dłoniach kostki na tyle by móc to zaaplikować po pachę. Kolejne mycie rąk, bo przecież nie chcę aplikować go w inne miejsca niż tego potrzebuję. Generalnie trochę zabawy by dobrże go rozprowadzić, a dla mnie każda minura rano jest szczególnie cenna...   


  Nie, nie mogę zarzucić mu braku działania, bo spełniał się w swojej roli. Ale coś innego mnie zniechęcało. A mianowicie zapach, który z początku mi się tak podobał. To znaczy, podobał mi się nadal, ale nue wvformie antyperspirantu. Nie czułam się wystarczająco świeżo czasami, a często też gryzł się z moimi perfumami.    Z uwagi na brak przewidywalności tego jak danego dnia zapach się rozwinie a także kłopoty z aplikacją, nie zużyłam go do końca (a i wydajności mu nie można odmówić) i  spojrzałam w kierunku innych kosmetyków z tego działu. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zły kosmetyk, ale jednak ja wolę oś bardziej klasycznego. 

10 komentarzy:

  1. nie wiedziałam, że mają dezodoranty w ofercie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiedziałam :D

      Usuń
    2. To moze niebawem pokusze sie o opisanie i tego drugiego. A wiecie, ze maha np. filtr przeciwsloneczny w pudrze?

      Usuń
  2. Chyba nie dałabym rady codziennie męczyć się z jego aplikacją ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko ja ;)
      Do tego geak konkretnego opakowania... ja trzymalam w oddzielnie zakupionej puszce lush, ale nie bylo to wygodne

      Usuń
  3. Dlatego najbardziej chyba lubie tego rodzaju produkty, ktore nie zawieraja zapachu :)
    Dla mie rowniez liczy sie kazda minuta rano, a z tym produktem mialabym nielada zabawe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubie dosc swiezy zapach jezeli chodzi o te rejony, ale nie mocny

      Usuń
  4. Nie wiedziałam, że w ofercie Lusha są dezodoranty. Dla mnie ta wersja byłaby zdecydowanie zbyt kłopotliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrazenie, ze produkty lush dzieka sie na te super znane (szampony, mydla, maseczki) i te malo znane (dezodoranty, perfumy)

      Usuń

Copyright © 2016 wszystko co mnie zachwyca , Blogger