Choć powyżej określiłam go balsamem, teraz to trochę sprostuje, ponieważ bliżej mu do masła a nawet do maści niż do balsamu. Konsystencja jest dość ciężka, choć dobrze się rozprowadza. Jednak nie sięgałam po niego na dzień. Była to moja maść do zadań specjalnych. Przesuszone dłonie, łydki, a nawet stopy. Spisywał się cudownie. Przynosił skórze ukojenie nie tylko do zmycia a długofalowo. Sam w sobie pozostawia na skórze tłusty film, jednakże po nałożeniu go na noc i zmyciu po porannym prysznicu skóra była cudowna- świetlista, nawilżona. Problem z suchością czy nawet popękaną skórą zanikał. Całość uprzyjemniał mocny, słodki zapach. Do tego był bardzo wydajny.
Wędruje on do moich ulubieńców Lush. Warto mieć małe opakowanie w ramach nagłych potrzeb. A co jest Twoim awaryjnym kosmetykiem?
nigdy nie miałam nic z lush, a bardzo bym się chciała przekonać czy u mnie też będzie fajnie działał :)
OdpowiedzUsuńNo tak, w Polsce ciezko z dostepnoscia..
UsuńKupiłam parę produktów będąc w Anglii i byłam bardzo zadowolona, tego balsamu nie miałam :)
OdpowiedzUsuńA co mialas?
UsuńJa z Lush jeszcze nie miałam styczności.
OdpowiedzUsuńA warto, bo maja wiele fajnych produktow. Chociaz moze leipeij nei zaczynac, bo pozniej Lush kusi ;)
UsuńLubię treściwe produkty do ciała :D
OdpowiedzUsuńTen jest nawet super tresciwy :)
UsuńBardzo lubię Lush, a szczególnie peelingi i tęsknie za Ocean Salt.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czy w końcu trafi do Pl.
Tez lubie ocean salt, z peelingami a tak sie dobrze nie znam. Polecasz ktorys? Kiedys pewnie tak, ale pytanie ile lat jeszce trzeba czekac. Wiem, ze niedawno otworzyli fabryke w Niemczech, wied moze, moze...
Usuń