Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Wiele z nas chce, aby było ono pięknie oprawione. Najlepiej odziane grubą firanką rzęs. Oczywiście soczyście czarną, gęstą i długą. Aby to osiągnąć szukamy
tuszu do rzęs, za pomocą którego
makijaż oczu stanie się przyjemnością. Ale to nie jest takie proste!A może macie swój ideał? Ja dziś się rozprawię z tuszem L'oreal. Czy jest on ideałem? O tym się przekonacie zagłębiając się w dalszą część postu.
Volume Million Lashes do tej pory znałam w klasycznej wersji. I muszę przyznać, że pierwowzór miał ładniejsze opakowanie. Bo w wersji Noir excess wygląda, jakby był to zlepek dwóch opakowań. Nie podoba mi się to połączenie czerwonego pojemniczka i złotej zatyczki. Sam kształt lubię, dobrze leży w dłoni, dobrze się zakręca i odkręca. Ale jednak patrzeć na niego nie lubię. Uważam, że samo złote lub czerwone (o tak, czerwone!) opakowanie wyglądałoby o wiele lepiej. No ale cóż, nie ocenia się książki po okładce.
Odkręcam go i widzę zgrabną szczoteczkę. Bo choć w cale nie jest mała, ma piękne kształty, prawie 90-60-90. Wcięcie w talii, lekkie choć widoczne. Nie jest też oblepiona tuszem. Uważam, że porcja jest idealna. Tylko ten zapach. Wolałabym, aby produkt, który kładę na rzęsy nie miał aż tak wyraźnego zapachu, zapachu gumy.
|
Zdjęcie przedstawia stan tuszu po 14 godzinach od pomalowania. |
Objętość i czerń bez umiaru brzmią kusząco. Zwłaszcza, że mam ciemne włosy, stawiam na prawdziwie czarne tusze do rzęs. Czy się nie zawiodłam? Czy jest objętość? Jest! Może nie mam wrażenia, posiadania miliona rzęs (gdzie ja bym je zmieściła), ale zdecydowanie mam wrażenie, że po pomalowaniu tym tuszem mam ich więcej. Czerń jest prawdziwie czarna, głęboka. Mimo wszystko rzęsy wyglądają jakby natura lepiej mnie obdarzyła. Rzęsy są też naturalnie błyszczące, nie wyglądają więc sztucznie. Tusz ma jednak swoje humorki. Czasem wygląda idealnie od razu, a czasem muszę się posiłkować inną szczoteczką by je lepiej rozdzielić. Jednak rzęsy wyglądają pięknie aż do zmycia, tusz nie osypuje się i nie odbija. Czasami tylko rzęsy są na tyle wydłużone, że haczą mi o szkła okularów.
Maskara bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza, że mam wrażenie także poprawy ogólnego stanu moich rzęs. Zaznaczam jednak, że inne tusze tej firmy zazwyczaj mi pasują.
bardzo ładnie wygląda na Twoich rzęsach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Dlatego się z nim polubiłam :)
UsuńŁadnie.. taki naturalny co dzienny efekt
OdpowiedzUsuńNiestety, dawno z moich rzęs nie udaje mi się wyciągnąć więcej.
UsuńŁadny efekt, chociaż tusze z L'oreala moim zdaniem za mało pogrubiają...
OdpowiedzUsuńA jakie tusze chwalisz w tej dziedzinie?
UsuńLubie go, ale szału na moich rzesah nie robi. Podoba mi sie jego czern i to, ze sie nie odbija gornej powiece, tak jak wiekszosc tuszy u mnie :P
OdpowiedzUsuńCzerń ma faktycznie piękną :)
Usuńbardzo ładnie wygląda na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńRównież tak sądzę :)
UsuńNa Twoich rzęsach wygląda zachwycająco. Czytałam kilka niezbyt entuzjastycznych recenzji i jakoś mnie do tego tuszu nie ciągnie, ale to też dlatego, że ja z tuszami L'Oreala po prostu się nie dogaduję. Kupiłam ostatnio Lovely Pump Up i przepadłam i wcale się nie dziwię, że cała blogosfera ma jego punkcie fioła :D
OdpowiedzUsuńMi akurat służą, za to właśnie te z Lovely mnie nie zachwycają.
UsuńWygląda super:-) co do opakowania to zgadzam sie, jest co najmniej nieprzemyślane.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!
UsuńBardzo ładnie wygląda na rzęsach.
OdpowiedzUsuńCo do opakowania to też jakoś mnie nie zachwyca :/