
W rozmowach z moimi bliskimi śmiało żartuję sobie, że to już wiek. Jedni kiwają głowami, inni mówią, że to raczej rozładowanie stresu a Matka Chrzestna nazywa to 'miłością do natury'. Jak zwał, tak zwał. Zostałam ogrodnikiem. Nie, nie kupiłam ziemi. No chyba, że mówimy o tych 40 litrach, który biedny kurier musiał mi dostarczyć lub o kermazycie i kolejnych 10 kilogramach, które sama przyniosłam. Jako,...